- Trzeba było język za zębami trzymać. Carlos nie co ironicznie powiedział sam do siebie po czym ruszył skradając się do ciemnego zaułka.

- Ja pierdole no trzeba było język za zębami trzymać. Zombi. Eee co ja tu jeszcze robię? Carlos tłuczę się po łbie. - Uciekaaaaać. Carlos odwrócił się na pięcie i pobiegł w kierunku miasta uciekając przed zarażonymi.

- Cholera. Carlos szybkim ruchem wyjął z kabury magnum i załadował je. Po czym pobiegł w kierunku skąd dochodził krzyk kobiety.

- Co to jest? Carlos zaczął się rozglądać po okolicy nerwowo ściskając magnum w dłoni. Był gotowy do uniku jakiego kolwiek ciosu.

Carlos strzelił raz do niego z magnum. - Ej ty chodź tu nafaszeruje cię ołowiem kalibru 50.

- To było proste. Eh a chciałem się z nim pobawić. Carlos nadal trzymając w dłoni magnum szedł dalej.

- Taa no normalnie czuje się jak w racoon. Znów. Carlos nie zważając na przeczucie szedł dalej.

-Starzy dobrzy koledzy z racoon nie ma co. Carlos zasmiał się lekko i oddał po dwa strzały w oba huntery. Jeśli przeżyły czekał na ich ruch by go uniknąć.

- Dziękujemy za uwagę. Carlos przeładował magnum i ruszył dalej.

Carlos schował swoje magnum do kabury i ukucnął przy niej. - Co się stało? Mogę pomóc?

- Noo jeszcze ciekawiej. Cholerni cleanersi. Carlos wyjął szybkim ruchem maczetę i ściął łeb cleanersowi jednym cięciem.

- No i to tyle. Carlos odszedł na drugi kawałek ulicy i usiadł pod ścianą. - Muszę sobie przypomnieć jak się z nimi wszystkimi walczyło. Strzelać w głowę to trzeba pamiętać.